Legnicka „Srebrna Lutnia" powróciła po latach w ręce chórzystów UAM (1996)
fot. archiwum Chóru Kameralnego UAM

Legnicka „Srebrna Lutnia" powróciła po latach w ręce chórzystów UAM (1996)

26 maja 1996


W 20. rocznicę zdobycia I nagrody na Ogólnopolskim Turnieju Chórów „Legnica Cantat" przez Chór Akademicki UAM pod dyr. Stanisława Kulczyńskiego, sukces ten powtórzył Chór Kameralny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Z najbardziej obecnie prestiżowego polskiego festiwalu chóralnego, którego 27 edycja zakończyła się 26 maja br., zespół Krzysztofa Szydzisza przywiózł glówną nagrodę w postaci Srebrnej Lutni im. Jerzego Libana z Legnicy (jest to laur przechodni) oraz 6 tys. zł premii, ufundowanej przez szefa Urzędu Rady Ministrów.

dyplom1996

- Czym jest ten sukces dla pańskiego, stosunkowo niedawno stworzonego chóru? - pytam dyrygenta, który otrzymał także nagrodę indywidualną war-szawskiego Centrum Animacji Kultury.

- Jest to nasze zdecydowanie największe! najważniejsze osiągnięcie. Liczyłem co najwyżej na zauważenie nas w Legnicy. Zaskoczenie było zatem olbrzymie.

- A jak zespól to przyjął?

- Na tego typu imprezach prezentowanie listy laureatów zaczyna się od końca. W miarę odczytywania kolejnych wyróż nień, miny śpiewaków rzedły. Myślę, że chwili, gdy padła nazwa naszego chóru w powiązaniu z główną nagrodą, wielu przez długi czas nie zapomni...

- Jak duża i jak silna była konkurencja?

- W turnieju wzięło udział 20 chórów z 17 ośrodków. Niestety, nie słyszałem ich, występowaliśmy bowiem w ostatnim dniu, a przyjechaliśmy poprzedniego dnia wieczorem. Ze względów finansowych nie mogliśmy sobie pozwolić na dłuższy pobyt. Z relacji wiem, że poziom imprezy był wysoki. Jak zawsze w Legnicy.

- Co zaśpiewaliście, by stać się triumfatorami 27. turnieju?

- Na około 20-minutowy występ złożyły się cztery pozycje: pieśń współczesnego kompozytora słowackiego Petera Cóna do słów Wergiliusza, cykl trzech pieśni chasydzkich w opracowaniu Gila Aldeny, izraelskiego kompozytora i chórmistrza; niezwykle interesujących i oryginalnych muzycznie a także treściowo. Potem był 8-głosowy „Peter noster" niemieckiego twórcy Maxa Baumanna i wreszcie utwór polski - poznanianki Darli Dobrochny Kwiatkowskiej - bajka do tekstu Gałczyńskiego „Kąjak i Kretyn", napisana w stylu uroczej piosenki z Kabaretu Starszych Panów. Położyłem nacisk na różnorodność programu. Wiem od lat, czego się oczekuje od Legnicy, czym można zainteresować publiczność i jurorów, pracujących niezmiennie pod przewodnictwem prof. Józefa Swidra.

- Jakie następne zadanie wyznacza pan swemu chórowi?

- Najpierw solidny odpoczynek. Mamy za sobą bardzo ciężki rok. Z ogromną ilością programów i trudnym, wiosennym wyjazdem na Sardynię. Powalił on nas także od strony fizycznej. (O tej podróży piszemy oddzielnie - przyp. red.). Wydaje mi się, że trochę mamy siebie dosyć nawzajem. Ludzie mają przecież na głowie studia, pracę zawodową, rodziny... Czas zrobić zasłużone wakacje. A we wrześniu - do roboty od nowa! W październiku już pojedziemy do Brna, składając rewizytę Chórowi Uniwersytetu Masaryka. Potem czeka nas koncert w Filharmonii Narodowej - jest to pokłosie sukcesu legnickiego. Odezwał się do nas Uniwersytet w Cansas, gdzie jeden z sześciu(!) chórów prowadzi Simon Carington, współzałożyciel zespołu The Kings Singers; chce przyjechać do Poznania i podjąć z nami współpracę. Otrzymaliśmy też zaproszenia z innych uniwersytetów i od bardzo poważnych zespołów śpiewaczych. Wszystko to zobowiązuje i zmusza do niezwykle wytężonej pracy.

Rozmawiał R. Polczyński

PS. W 27. Ogólnopolskim Turnieju Chórów „Legnica cantat", uczestniczył także Chór Akademicki „Polifonia" pod dyr. Beaty Szczepanowskiej z Kolegium Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Kaliszu, który otrzymał wyróżnienie. 

Życie Uniwersyteckie Nr 5-6 (37-38) maj-czerwiec 1996