Daniel R. Craig: Jeszcze nigdy nie dyrygowałem tak wspaniałym chórem
styczeń 1999
Daniel R. Craig, chórmistrz i dyrygent orkiestrowy, kierownik artystyczny czterech chórów studenckich w USA, wykładowca Uniwersytetu Southern Indiana. dyrektor muzyczny w kościele Metodystów w Evansville, wielki przyjaciel Polski i Polaków (nie mający żadnych polskich korzeni), zamierza doktoryzować się pracą na temat polskiej muzyki barokowej. Ma 36 lat, żonę i 8-letnią córkę.
- Po dwóch latach przyjechał Pan ponownie do Poznania. Czy lubi Pan powroty na to samo miejsce?
- W Polsce jestem po raz czwarty i myślę, że nie ostatni. W Poznaniu byłem przed dwoma laty z zespołem madrygalistów Uniwersytetu Southern Indiana i tamten mój pobyt zaowocował teraz ponownym zaproszeniem kierownictwa Chóru Kameralnego UAM. Fakt ten uważam za zaszczyt dla siebie. Główny cel wizyty to naturalnie praca z chórem nad przygotowaniem wspólnego występu. Jednakże, dzięki pomocy poznańskich przyjaciół, znalazłem trochę czasu na zwiedzenie miasta i jego pięknych okolic, poznanie zabytków i nawet poczynienie zakupów w waszych świetnych sklepach.
- Słyszałem, że podczas prób zdołał Pan przekazać chórzystom sporo wiadomości na temat muzyki czarnych Amerykanów?
- Starałem się trochę opowiedzieć o historii tej muzyki, bardzo istotnej dla jej dzisiejszego rozumienia, o drogach rozwoju - od typowo ludowej sztuki do współczesnych form artystycznych, uprawianych także przez białych wykonawców. Dla tych ostat-nich robi się niekiedy osobne aranżacje oryginalnych pieśni murzyńskich. Opierają się one bowiem na szczególnym rodzaju dialektu, języka. podkreślaniu akcentów. Trzeba mieć świadomość tych spraw.
- Muzyka negro spirituals ma w Polsce wielką rzeszę entuzjastów. Czy jednak potrafimy ją dobrze wykonywać?
- Moim zdaniem tak. Wykonanie jest bardzo zbliżone do praktykowanego w Stanach Zjednoczonych. Polakom łatwo jest wymówić spółgłoski, tak jak robią to czarni. Tę umiejętność posiadają zwłaszcza mężczyźni. Mówię to na podstawie znajomości kilku polskich chórów, między innymi w Gdańsku i Malborku. Poznański chór jest jednak pod tym względem najlepszy.
- Co się na to składa?
- Podziwiam przede wszystkim dokładność w pracy Chóru Kameralnego UAM, przywiązywanie wagi do najdrobniejszych szczegółów, ścisłe realizowanie wskazówek dyrygenta.
- Chóry na ogół są bardzo przywiązane do swych kantorów i nie zawsze łatwo przestrajają się na gości. Nie mial Pan z tym kłopotów?
- Na pewno nieco inaczej dyryguję niż Krzysztof Szydzisz. Jednakże już po dwóch próbach mieliśmy ze sobą, moim zdaniem, dobrą komunikację. Niestety, nie mówię po polsku. podziwiam jednak poziom znajomości języka angielskiego u poznańskich chórzystów. Jestem też pełen uznania dla zdolności wyrażania uczuć w śpiewie. To jest niesłychanie istotne w tej muzyce.
- Co Panu osobiście dał ten parodniowy kontakt z polskim chórem?
- Proszę mi uwierzyć, że jeszcze nigdy nie dyrygowałem tak wspaniałym chórem. ponadto w tak pięknym mieście. Wiele z tych wrażeń i doświadczeń spróbuję przekazać swoim studentom. Bardzo wzbogaciłem - wydaje mi się - swoją wiedzę o Polsce i zwłaszcza o polskiej młodzieży. Miałem okazję trochę zaobserwować jak toczy się życie studentów uniwersytetu poza salami wykładowymi. Pod wieloma względami widzę podobieństwa z moim macierzystym uniwersytetem w Illinois. Podoba mi się różnorodność tematów, nad którymi dyskutują młodzi ludzie w kawiarniach, odpowiedzialne myślenie o przyszłości. Interesujące były też dla mnie wiadomości o bogatym programie akademickiego duszpasterstwa Dominikanów. Sporo dowiedziałem się z dziedziny kultury, nade wszystko muzyki. W USA wie się o tym stanowczo za mało. Zafascynowałem się wspaniałością waszej muzyki sakralnej, niezwykłym urokiem i bogactwem polskich kolęd. Będę się starał jak najwięcej tych informacji zaszczepić na gruncie amerykańskim.
- A co się Panu u nas nie podoba?
- świat się zmniejsza, globalizuje. Podczas pierwszych moich wizyt w Polsce nie dostrzegłem barów McDonalds'a. ani wielkiej popularności Coca-coli i amerykańskiej muzyki pop. Teraz widzę, jak Polska upodabnia się do Zachodu. Wiem, jakie są tego przyczyny, znam cenę wolności i rozumiem dążność Polaków do jej poszerzania. Nie można jednak pozwolić zalać się kulturą zachodnią. Należy zachować własną tożsamość, ponieważ to czyni nas silniejszymi i daje się zauważyć także poza granicami własnego kraju. Czyni też ciekawszą współpracę między narodami.
- Jak widzi Pan perspektywy dalszej współpracy z poznańskim chórem?
- Marzy mi się jego przyjazd do USA. Wcześniej jednak, bo w maju br., to ja ponownie przyjadę do Polski z moim Chórem Kameralnym Uniwersytetu Southern Indiana. Poza koncertem w Poznaniu chciałbym wystąpić m.in. w Krakowie, gdzie jeszcze nie byłem.
Rozmawiał Romuald Połczyński
Życie Uniwersyteckie Nr 1-2 (69-70) styczrń-luty 1999