Kolędowa trasa koncertowa we Francji (w ramach współpracy międzyregionalnej Bretania-Wielkopolska), 8 - 16 grudnia 2002, Bretania, Francja
Za bretońską gwiazdą...
Koniec adwentu zapewne najlepiej jest spędzić w domu, na przygotowaniach wigilijnych, na poszukiwaniu prezentów, na odliczaniu dni dzielących od upragnionego wypoczynku, na opłatkach w pracy czy na uczelni - wszystko to składa się przecież na "świąteczną atmosferę", którą lubią nawet najbardziej pragmatyczne i twardo stąpające po ziemi natury. My jednak zdecydowaliśmy się te dni spędzić nie w kraju i w domu, ale - może trochę paradoksalnie - za granicą, w Bretanii, goszcząc u tamtejszych rodzin, które przecież w nie mniejszym stopniu oczekiwały Narodzenia.
Te dziesięć dni, podczas których koncertowaliśmy, zwiedzaliśmy i poznawaliśmy - choćby tylko pobieżnie - bretońską kulturę, zbiegło się z kopenhaskimi rozmowami na temat przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Bretończycy podkreślali ten fakt, uważając to za symboliczne i znaczące. Chór Kameralny odbierany był wszędzie jako prawdziwy emisariusz polskiej kultury, jako swego rodzaju "kulturalny negocjator", dopełniający politycznego dialogu pomiędzy państwami. I musimy nieskromnie przyznać, że jako muzyczni emisariusze Polski byliśmy przyjmowani z entuzjazmem.
Obok koncertów mogliśmy zwiedzić kilka interesujących miejsc. Widzieliśmy zatem Roche aux Fees - starożytne skupisko kamieni, które według celtyckiej legendy umieściła tam pewna wróżka, Saint-Malo - piękną nadmorską miejscowość, z uroczymi uliczkami, kościołami i niesamowitą plażą oraz Mont Saint-Michel - klasztor położony na wyspie (oddzielonej od lądu podczas przypływu), wynurzającej się z północnych mgieł jak bajkowe miasto. Jeśli już mowa o oryginalnej, bretońskiej kulturze, mieliśmy okazję spróbować też tradycyjnej kuchni, której podstawowym daniem są naleśniki z gryczanej mąki.
Mimo więc że święta we Francji nie mogą niestety równać się z polskim Bożym Narodzeniem pod względem atmosfery, wynieśliśmy stamtąd miłe wspomnienia. Niemniej jednak z prawdziwą przyjemnością wracaliśmy do domu, z torbami pełnymi francuskich serów i win, nie mogąc się doczekać świątecznych dni. Wszędzie dobrze, ale...
(tekst: Mateusz Stróżyński)