Na muzyczne powitanie 2008 roku
fot. Maciej Męczyński

Na muzyczne powitanie 2008 roku

Na muzyczne powitanie 2008 roku

8 stycznia 2008

W znanej od lat formule, a jednak z wieloma niespodziankami, wieczorem 8 stycznia br., blisko trzy godziny muzykowały noworocznie wszystkie trzy uniwersyteckie zespoły. Kto już o 18.30 nie znalazł wolnego krzesła w auli, mógł śledzić zdarzenie z ekranu w Sali Lubrańskiego. Koncert poprzedziły serdeczne podziękowania rektorskie reprezentantom uczelnianych stanów za pracę w 2007 r. i najlepsze życzenia na nowy rok.

"Zdrowia, pogody ducha i spełnienia choćby części zamierzeń" - życzył prof. Stanisław Lorenc, po czym w żarze płonących światłami choinek zabrzmiała muzyka. Najpierw instrumentalna. Nadal szukająca dla siebie stylu i granicy możliwości artystycznej - Orkiestra Kameralna UAM pod dyr. Aleksandra Grefa, przedstawiła się próbką kilku utworów, m.in. Schumanna („Marzenie”), Willimsa (z filmu „Lista Schindlera”).

Chór Akademicki UAM tymczasem - ze swego przeogromnego sezamu - wybrał iście „świąteczną mieszankę” form, nastrojów, stopnia emocji. Koncert rozpoczęły dwa dawne dzieła: posępne „Jeruzalem” anonimowego twórcy hebrajskiego i polski motet „Anima nostra sicut passer” M. Zieleñskiego, a chwilę później - słynna już „Gloria” autorstwa Jacka Sykulskiego, ekstrakt współczesnego śpiewu zbiorowego. W opracowaniu kantora chóru słuchaliśmy też polskich pastorałek i amerykańskich piosenek gwiazdkowych (wspomnienie z tournée po USA). Znane aranżacje mieszały się z nowymi. Soliści urozmaicali występ. Doświadczonych śpiewaków wzmocniła grupa nowych głosów. Długa, rzęsista owacja dla całego zespołu i dyrygenta potwierdziła satysfakcję audytorium.

W przerwie zaś estradą zawładnął… klub żeglarski UAM, przyozdobiwszy ją masą swoich większych i mniejszych rekwizytów. W ich tle, lub na ich tle, Chór Kameralny UAM – w strojach morskich majtków, a prof. Krzysztof Szydzisz w XVIII–wiecznym kontuszu kapitańskim, wykreował największą niespodziankę wieczoru: montaż pieśni morza. Jego współbohaterem okazał się Marek Szurawski – dziennikarz, tłumacz, żeglarz, nade wszystko znawca tradycji żeglarskich, w tym także muzyki morza. W jednej osobie – nadzwyczajny gawędziarz, śpiewak i instrumentalista. Jego frapującą opowieść, pięknie ilustrował dźwiękami chór z solistą Rafałem Kalinowskim i flecistką Ewą Skrzypek. Na końcu szantowe refreny powtarzała rozbawiona cała sala. Różne już rzeczy działy się w naszej auli, „morska fala” zalała ją bodaj po raz pierwszy. Długo będziemy jej dźwięki pamiętać. Jak i cały koncert.

Życie Uniwersyteckie, nr 1 (172) kwiecień 2008